wtorek, 31 stycznia 2012

Hat Yai i napotkany Chińczyk


Hat Yai. Knajpa, w najlepszym hotelu w mieście, nie jest o to trudno, bo hotele są tu podobno trzy. Nam udało się namierzyć dwa. Przy stoliku obok chińsko-tajskie towarzystwo. Przyglądamy się sobie, w końcu zagadujemy. Pytam o nadchodzący chiński Nowy Rok, rok szczura.

W końcu przy stoliku ląduje chodząca chińska droga życia. Chiński biznesmen Jason z Malezji wyjaśnia o co w tym wszystkim chodzi. Swoją drogą, usiłuje mi wmówić, że spotkaliśmy się już w hotelu w Guangzhou, w którym nota bene nigdy nie byłam. Ba, nawet nie kojarzyłam, że to to samo, co Kanton. A chodzi w tym wszystkim o pracę i o utrzymanie balansu. You must be patient. It is very important. When you have an idea, think about it slowly and let it develop into your mind. Don’t do anything fast . Then you will loose. Think, eat, do exercises, live your lifve. If you do not suucced there is something wrong with you, not with the world. Find it. Bad luck or good luck. You must be ready for both. 

W końcu nie wytrzymuję I pytam po co mu te wszystkie pieniądze, które zarabia. I like spending, I collect antique clocks. Czasem nie może spać bo robi paper work i myśli o swoich biznesach. But he is happy, jak twierdzi. Dzieci dorosły, nowa żona, dwa tygodnie tu, dwa tygodnie tam. Znajomi celnicy na granicy. Płacę rachunek. Później odkrywam, że zapłacił też za nasze piwo.

You must be patient. If you don’t succeed there is something wrong about you. Przy okazji wyjaśnił tajniki robienia biznesu w Tajlandii i zainteresował się polskimi jachtami. Life. W końcu był Chińczykiem ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz