czwartek, 19 stycznia 2012

Aga na Tajwanie - część 2

Centrum Tajpej jest europejsko-amerykańskie. Trochę wieżowców, centrów handlowych, apartamentowców. Właściwie nie wiadomo dokładnie co tu jest centrum miasta -  101 czy plac przed mauzoleum Czang Kaj Szeka.  Właśnie, 101, kiedyś najwyższy budynek świata. Przypomina bambus, co  symbolizuje szybki rozwój Tajwanu, jednego z czterech azjatyckich tygrysów. W środku butiki, same drogie butiki, dają możliwość robienia drogich zakupów czyli tego co dla Tajwańczyków najważniejsze.

Kapusta. Jedno z ulubionych warzyw lokalsów. Prawie w samym centrum miasta, coś jakby na warszawskim Mokotowie, miedzy 5-piętrowymi blokami i ciasno zaparkowanymi samochodami (wieczny problem z parkingiem) poletko kapusty. Przestrzeni się tutaj nie marnuje.

National Palace Muzeum – olbrzymia kolekcja wszystkiego. Naczelne przesłanie – we care about our history. Nigdy nie pokazali swojej kolekcji na kontynencie bo tajwański rząd się nie zgodził. Tajwan może zacieśniać współpracę gospodarczą i robi to z Chinami ale nie będzie współpracował kulturalnie bo ‘to my jesteśmy prawdziwymi Chinami’. Wojna o dusze Chińczyków trwa w najlepsze.

A tymczasem w National Palace dzikie chińskie tłumy oglądają nefryty, porcelanę i chińskie grafiki. W muzeum serwują także poglądową lekcję historii Chin (Tajwanu). Tej prawdziwej historii.

Cukier. Wszystko jest słodkie! Włoskie, hiszpańskie firmy produkują swoje tajwańskie odpowiedniki z wielokrotnie większą ilością cukru, taki np. ocet winny jest przesłodzony! Nawet wina z Europy, w wersji półwytrawnej są po prostu słodkie.

Zdarza się dysonans smakowo-wzrokowy – kiełbaska z grilla, wyglądająca jak typowa kiełbaska z grilla, jest słodka. Do tego sos słodko-kwaśny. Tak naprawdę przede wszystkim słodki. Doceniłam polskie śledzie. I kiełbaskę w wersji ‘German’, której odnalezienie zajęło koledze pół roku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz